Umówiłam się w porcie Cartageny z Eugenio, marynarzem zapoznanym wczorajszego wieczoru w barze. Miał rozeznać się w sytuacji i dowiedzieć, czy któryś jacht wypływa na dniach do Panamy.
Przeszliśmy się kawałek i ujrzałam polską flagę. Zagadałam po naszemu i wyszło dwóch Mirków. Zaprosili na piwko i okazało się, że na dniach chcą wyruszyć do Panamy. Zdecydowałam się pomóc im w poszukiwaniach większej liczby pasażerów ze względu na znajomość języka. Chłopcy obiecali też zniżkę, więc bardzo chętnie na to przystałam. Wyruszamy za trzy dni…jestem szczęśliwa, że na nich trafiłam. Może nawet zrobię sobie podstawowy kurs żeglarstwa.
Eugenio pokazał mi swoje jachty, jeden w którym mieszka i żyje tak od 25 lat i drugi, w którym jest administratorem i jest wystawiony na sprzedaż. Zachwyciłam się, ponieważ w środku wszystko jest fajnie urządzone i bardzo chciałam tam zostać. Zaproponował, abym przeniosła się z hostelu, bo jacht i tak stoi pusty i nikt z niego w tej chwili nie korzysta. Bez wahania przystałam na tą propozycję i tak zamieniłam cztery ściany pokoju hotelowego na piękny jacht.