Geoblog.pl    latinapolaca    Podróże    Ameryka Centralna i Południowa - 6 miesięcy    Cartagena – perła kolonialnej architektury
Zwiń mapę
2012
06
sty

Cartagena – perła kolonialnej architektury

 
Kolumbia
Kolumbia, Cartagena
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 10955 km
 
Na początek trochę wiadomości ogólnych. Krótko, aby nie przynudzać, bo wszelkie informacje historyczne można znaleźć wszędzie w internecie.



Cartagena to piąte co do wielkości miasto w Kolumbii, jej pełna nazwa brzmi Cartagena de Indias. Jest to z jednej strony rajski kurort wypoczynkowy, pełen luksusowych i nowoczesnych hoteli, a z drugiej - zabytkowe i klimatyczne miasto pamiętające czasy piratów grasujących po wodach Morza Karaibskiego. To miejsce pełne romantyzmu, magii i kolorów, zamieszkałe przez niepowtarzalną mieszankę Metysów, Mulatów oraz Indian i Murzynów.



Miasto założone zostało przez hiszpańskiego konkwistadora Pedro de Heredię i miało burzliwą historię, wiele razy atakowane i podbijane przez siły francuskie, angielskie i amerykańskie. Rozkwit zawdzięcza handlowi złotem, srebrem i niewolnikami. Było siedzibą hiszpańskiego wicekróla i najważniejszym portem tej części Ameryki Południowej. Miasto to, jako jedno z pierwszych na terenie dzisiejszej Kolumbii, ogłosiło niepodległość od Hiszpanii. Wielu znawców uważa kompleks starego miasta Cartageny za najpiękniejszy zabytek kolonialnej architektury w całej Ameryce Południowej. Od 1984 roku Cartagena znajduje się na Liście Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO. Nazywa się ją „skarbem Karaibów”.



Mówi się, że Cartagena to najbezpieczniejsze miejsce w Kolumbii, gdzie w średnim sezonie na jednego turystę przypada aż dwóch policjantów. Na starym rynku, praktycznie co skrzyżowanie znaleźć można policjanta, z tymże raczej patrzą oni w chodnik albo podrywają dziewczyny, aniżeli rzeczywiście dbają o bezpieczeństwo.



Cartagena trochę przypomina mi Havanę, przede wszystkim jej ulica, która biegnie tuż nad morzem, tzw. malecon. Tutaj ludzie spacerują, spotykają się pary, gdzie spędzają romantyczne wieczory. W tym miejscu nie można się kąpać, ponieważ jest bardzo głęboko. Na plażę trzeba dojechać albo autobusem albo taksówką. W Cartagenie mnóstwo też starych budynków, nieodrestaurowanych, które wyglądają tak jakby zaraz miały się rozpaść. Jest jednak nieporównywalnie bardziej zadbana od Havany. Starówka Cartageny otoczona jest murami, tzw.murallas, które miały na celu obronę miasta przed napadami piratów. Są one bardzo dobrze zachowane i można po nich urządzać spacerki. Z murów rozciąga się piękny widok na morze. Cartagena zwana była w dawnych czasach “Złotymi Wrotami Ameryki” - to tu bowiem przybywały skarby z całej Nowej Grenady, aby oczekiwać na statki, które wiozły je do dalekiej Hiszpanii. W związku z tym miasto cierpiało na ciągłe napady piratów. Król hiszpański postanowił wybudować fortecę, która była jedną z potężniejszych budowli obronnych, tzw. Castillo de San Felipe. Jego zadaniem była obrona hiszpańskich skarbów.



Cartagena ma piękne centrum historyczne. Jej starówka to doskonały przykład architektury kolonialnej. Sporo tu placyków, czyli takich małych ryneczków. Każdy z nich ma swój urok. Kolorowe kamieniczki z ukwieconymi balkonami poustawiane są przy wąskich uliczkach. To właśnie architektura tego miasta przyciąga tu tylu ludzi. Wszystko tu jest kolorowe, ja też musiałam zaopatrzyć się w nową garderobę, ponieważ przy tym upale nie mogłabym wytrzymać w ciemnych ciuchach, które na co dzień preferuję. Tłumaczyłam się innym, że pochodzę z zimnego klimatu i u nas nie pasują takie kolory. Po prostu ja zawsze bałam się kolorów. Tu wszystko wygląda inaczej i nawet zakładam krótkie sukieneczki. W Europie przyjął się model szczupłej dziewczyny. Wszystkie chcemy wyglądać jak dziewczyny z gazet, choć nie jest to takie łatwe. Tu jest odwrotnie. Faceci chcą, aby dziewczyna miała trochę ciałka i odwracają się, widząc wychudzone dziewczyny. Wiele dziewczyn ma tu nadwagę, a te które mają według mnie piękne figury, uważają że są zbyt szczupłe i chciałyby przytyć, aby się podobać mężczyznom. Jak miło się tego słucha, bo nie muszę się przejmować co jem i w jakich ilościach, na wszystko mogę sobie pozwolić i niczego nie muszę sobie odmawiać, bo i tak wydaję się tu atrakcyjna,haha. Również ze względu na kolor skóry. Mi się podobają mulaci, im się podobają białe dziewczyny. To samo z tutejszymi dziewczynami. Każda chciałaby znaleźć Amerykanina bądź Europejczyka, bo jesteśmy dla nich egzotyczni.



Na mieście można znaleźć pełno jubilerskich sklepów. Można tu zakupić esmeraldę, czyli szmaragd, którego zielone kamienie oprawione są w złoto. Ponad połowa ich światowego wydobycia pochodzi właśnie z Kolumbii. Ich ceny nie są jednak dostępne dla przeciętnego turysty. Przyjeżdża tu wielu jubilerów z całego świata, którzy później sprzedają te cudeńka po dużo wyższej cenie.

Na wszystkich uliczkach pełno jest sprzedawców. Bardzo dużo można napotkać artesanias, czyli rękodziejstwa, jak biżuteria czy torebki i wiele innych rzeczy. Ponadto wszędzie można kupić jedzenie na ulicy, pyszne owoce, których nawet nie można dostać w Polsce. Gdzieś obok dostrzega się ulicznego fryzjera. Po ulicach jeżdżą przeraźliwie głośne samochody, komunikacja mnie przeraziła. Wszyscy jeżdżą jak chcą i nikt nie zwraca uwagi na znaki. Jeździ się slalomami i wpycha tam, gdzie tylko pojawi się miejsce. Do tego wszyscy grają klaksonami i to nie dlatego, że się im spieszy i chcą ostrzec innego kierowcę, ale w celu pozdrowienia kogoś z ulicy bądź też na dziewczyny. By przejść na drugą stronę zatłoczonej ulicy, trzeba mieć dużo szczęścia i odwagi. Pojęcie przestrzegania zasad ruchu drogowego jest tu zupełną abstrakcją.



Część dla turystów Getsemani, w której miałam się zatrzymać, wcale mnie nie zachwyciła. Jest tam główna ulica Media Luna, a na niej mnóstwo hosteli i barów, dość drogich zresztą. Wzdłuż ulicy stoją prostytutki. Są dość młode, pracują tu nawet nastolatki. Problem prostytucji kolumbijskich dzieci jest nie do opanowania. Miejscowa policja przymyka na to oczy. W Kolumbii prawie połowa dzieci rodzi się poza małżeństwem. Mężczyźni rzadko pomagają swoim kochankom uważając, że spłodzenie dziecka jest już wystarczającą nagrodą. Samotne matki wychowujące po kilkoro, a nawet kilkanaścioro dzieci to dość często spotykany tutaj model rodziny. Dzieci więc, jak tylko osiągną odpowiedni wiek, muszą utrzymywać młodsze rodzeństwo.

Angie jest 13 letnią córką małżeństwa, u których się zatrzymałam. Dziwiło mnie, jak mi opowiadała, że rodzice nie pozwalają jej samej wychodzić gdzieś dalej z domu. Jedynie wychodzi sama do sklepu bądź do pobliskiej kafejki internetowej. Z koleżankami spotyka się w szkole, bądź też jak wyjdą z rodzicami w odwiedziny. Nie może wyjść na miasto z koleżankami. Jej to jednak nie przeszkadza, bo jak mówi, wiele jej koleżanek spotyka się z chłopakami, którzy są dość niebezpieczni, często okradają innych na ulicy i wiele z nich w dość młodym wieku zaszło w ciążę. Angie chce osiągnąć coś w życiu, interesuje się nauką. Pomaga w domu mamie. Sprząta, zajmuje się młodszymi braćmi. Jest bardzo dojrzała jak na swój wiek. Bardzo się zaprzyjaźniłyśmy, mimo ogromnej równicy wieku. Obie stwierdziłyśmy, że jesteśmy dla siebie jak siostry.



Cartagena na zawsze będzie mi się kojarzyła przede wszystkim z zapoznaną tu rodziną i piękną architekturą.

 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (10)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedziła 6.5% świata (13 państw)
Zasoby: 93 wpisy93 21 komentarzy21 129 zdjęć129 0 plików multimedialnych0