Pierwszej nocy położyliśmy się dość późno około 4 nad ranem. Zasnęłam od razu jak tylko znalazłam się w łóżku. Dziś miałam wyruszyć do miasta w poszukiwaniu noclegu, jednak rodzinka mnie namówiła, abym została u nich, mówiąc że bardzo się cieszą z mojej wizyty i chcą mnie bliżej poznać. Bardzo się ucieszyłam z ich propozycji, bo też się dobrze z nimi czułam, naprawdę zaakceptowali mnie jak swojego członka rodziny. Ponadto chciałam poznać ich zwyczaje dnia codziennego, no i nie chciałam przepłacać w mieście za hostel i jedzenie. Stwierdziłam,że pozostanę u nich parę dni. Mówili mi, że kilka dni wcześniej wleciał motyl do ich domu i zastanawiali się, kto ich odwiedzi, bo znak motyla oznacza wizytę. Stwierdziliśmy, że to pewnie przeznaczenie. No i się rozgościłam...
Po obiadku James zapytał czy chcę pojechać do miasta czy lepiej na plażę. Wybrałam drugą opcję, bo było to zbawieniem w ten upał, jaki tu panuje. Ponad 30 stopniowa temperatura to codzienność.
Plaża zwyczajna, niczym nie zachwyca. Woda pomieszana z piaskiem nie jest krystalicznie czysta. To jednak nie było ważne, jak te chwile orzeźwienia w wodzie. Pojechaliśmy jednak zbyt późno, więc już się nie mogłam opalić. Przy plaży znajdują się ogromne wieżowce,które są hotelami. Ceny jednak powalają. Na plaży mnóstwo sprzedawców. Chodzą z napojami, jedzeniem, owocami, słodyczami. Można też kupić sukienki plażowe i okulary słoneczne. Najbardziej mi smakowała arepa con huevo. To taki okrągły usmażony cienki placek, wypełniony jajkiem sadzonym i mięsem mielonym. Pyszne! W ulicznym straganie można też zamówić obiad, najczęściej są to ryby z ryżem i warzywami. Klient wybiera rybę i smażą ją na miejscu. Na plaży są też kobietki, które oferują masaże za drobną opłatą. Nie są one jednak profesjonalnymi masażystkam. Słyszałam, że po takim masażu czasem trudno podnieść się z łóżka kolejnego dnia, bo może coś uszkodzić. Plaża dla mnie niczym nie zaskakuje. Nie ma nic nadzwyczajnego w porównaniu do plaż, jakie już widziałam w innych zakątkach.
Wróciliśmy późnym wieczorkiem i po kolacji znowu przesiedzieliśmy pół nocy przy piwku na tarasie domu. Naprzeciwko domu znajduje się bar-dyskoteka, z którego dobiega muzyka, więc nie potrzeba już żadnego sprzętu grającego w domu. Do łóżka poszliśmy między 4 a 5 nad ranem.